Ku pamięci: nietypowy monument nietuzinkowego człowieka

Wczesnym rankiem 12 lipca 1933 roku niedługo po starcie z lotniska w Otrokovicach spadł na ziemię i rozbił się samolot Junkers F13. Pilot Jindřich Brouček nie powinien i nie chciał startować w gęstej mgle. Ale pasażer nie należał do tych, którzy by znosili sprzeciw. – Nie jestem przyjacielem czekania – odpowiada pięćdziesięciosiedmioletni Tomáš. [Mariusz Szczygieł, Gottland]. Zaplanował, że tego dnia otworzy w Szwajcarii kolejny firmowy sklep. „Startują i po siedmiu minutach przy prędkości sto czterdzieści pięć kilometrów na godzinę samolot uderza w komin fabryki. Samolot rozpada się na trzy części, a złamane żebro wbija się w serce Tomáša  Baty„.

Pilot i pasażer zginęli na miejscu. Pasażer, a zarazem właściciel samolotu (i lotniska! cóż w Zlinie i okolicach do niego nie należy?…) to postać znana, król Midas czechosłowackiego przemysłu (nie tylko) obuwniczego, wizjoner, apodyktyczny przedsiębiorca. Miasto Zlin zawdzięcza mu prawie wszystko. Z rzemieślniczej mieściny stało się miastem-symbolem sukcesu, miastem zaprojektowanym prawie na surowym korzeniu, od podstaw, pierwszym na świecie miastem zbudowanym w duchu funkcjonalizmu, obiektem podziwu architektów z Le Corbusierem na czele. Budynki stawiane we wzorcowym mieście – biurowce, domy mieszkalne, internaty, ratusz, szpital, kino, sokołownia – miały być proste i wygodne. Podobno Baťa miał powiedzieć: „Nie pozwólmy architektom, aby budowali pomniki!”. Ironia historii sprawiła, że w 1933 roku architekt, który nadał Zlinowi charakterystyczny, jednorodny image, František Gahura, zaprojektował jednak pomnik, szczególny monument – Památník Tomáše Bati.

Pomnik-budynek. Zupełnie różny od typowych dla zlińskich „batowskich” brył o żelbetowych szkieletach wypełnionych czerwoną cegłą i przeprutych dużymi oknami. Ascetyczny, w pełni przeszklony pawilon o rytmicznych, gęstych podziałach. W dzień absorbujący światło z zewnątrz, wieczorem promieniejący blaskiem z wnętrza, przez grube, półprzezroczyste szyby z katedralnego szkła. Budynek, a trochę jakby rzeźba w plenerze – co nie powinno dziwić, skoro Gahura z wykształcenia i zamiłowania był przede wszystkim rzeźbiarzem.

Czytaj dalej